sobota, 20 czerwca 2015

Neuschwanstein, słodki zamek Kopciuszka i skarpetki 8/2015

Skończone! A zająwszy czymś dziecię na placu zabaw, udało mi się trzasnąć słoneczną sesję fotograficzną:




Skarpetki powstały z wełny Opal, seria Sweet and Spicy, kolor Chili. Aczkolwiek moim zdaniem ten zestaw kolorystyczny jest tylko sweet i kojarzy mi się najbardziej z deserem lodowym. Rozmiar nietypowo duży, ale nie dla mnie, tylko Deutsche Post ma je ponieść w świat.

Wzór to Ankerketten, bardzo przyjemny, łatwy i choć oryginalnie rozpisany na 64 oczka w rzędzie, bez problemu daje się dopasować (robiłam 68 oczek). Co ważne, nie przytłacza kolorów wełny.

A skoro jesteśmy w temacie słodkości, to pokażę jak zagospodarowaliśmy sobotnie popołudnie przed burzą. Pamiętacie księżniczki Disneya i ich zamki z wieloma wieżyczkami? Te zamki istnieją naprawdę.

Jednym z nich jest Neuschwanstein koło Füssen

zdjęcie folderowe z wikipedii


wybudowany na życzenie bawarskiego króla Ludwika II, który nie dość, że był ponoć niespełna rozumu, to jeszcze skończył źle (w jeziorze, i to nie sam, tylko mu w ramach walki o tron "pomogli"), ale zostawił po sobie urokliwy kicz przyciągający rzesze turystów. A Disney naszkicował sobie zamek, kiedy przebywał w Niemczech jako korespondent wojenny i rozsławił na cały świat w filmach o Kopciuszku.

Neuschwanstein w naszym aparacie:



Dziedziniec:



A to... Tokio! Bramki do metra:


Nie,  oczywiście to ciągle Neuschwanstein. Bo pewne rzeczy są stałe... Jak byłam tu pierwszy raz z 20 lat temu,  zamki Disneya były żelaznym programem japońskich wycieczek "Europa w 5 dni". I nawet miło było mi stwierdzić, że w tej materii nic się nie zmieniło.

No i na koniec jeszcze malutki akcent polski, a co! Poniżej zamku jest rokokowy kościół , z tradycyjną bawarską cebulową kopułką:




Patronem tegoż kościoła jest św. Coloman, potomek irlandzkiego dworu królewskiego, który w drodze do Ziemi Świętej zaplątal się w Bawarii. A Bawarzy byli tacy gościnni, że skończył nie lepiej niż osiem wieków później król Ludwik. Coloman został bowiem wzięty za szpiega... polskiego króla Bolesława Chrobrego. Mieli pojęcie o geografii, nieprawdaż?

No i miało być sweet, a wyszło sweet z dreszczykiem. To pewnie dlatego, że gdyby tylko były lody śledziowe, byłabym ich zagorzałą fanką.



czwartek, 4 czerwca 2015

Żyję!

Naprawdę...  ;)
Kwiecień i maj były ekstremalne. Komunia córki połączona z wizytą rodziny z Polski, egzaminy sportowe, występy w szkole muzycznej, parę moich spraw zawodowych... dużo się działo, tak bardzo pozytywnie i uwielbiam takie klimaty pełne akcji, dom pełen gości, emocje związane z dziećmi. To ta sól życia! Aczkolwiek mocno niesprzyjająca pracom manualnym, zwłaszcza, że dwa projekty sprułam na etapie dość zaawansowanym. Za to teraz mamy lato, jest słonecznie, upalnie, do tego dwa tygodnie ferii! Relaksik...