wtorek, 23 sierpnia 2016

10/2016 skarpetki mini-Salzburg i ogrodowe impresje wieczorne

Wiele razy słyszałam o "syndromie drugiego rękawa", a - jak mawiają w językach wschodniosłowiańskich - tymczasem u mnie 4 rękawy. Znaczy się dwa swetry doprowadzone do tego etapu... Z wrażenia przerobiłam resztkę fajnego Opala i czarną Schoppel Admiral na skarpetki dla młodego:
Poszło szybko i przyjemnie, ale teraz już naprawdę będę musiała wziąć się za te rękawy.

Poza tym nieustannie swierdzam, że fajnie wejść po robocie do ogrodu, popatrzeć, jak pomidory się czerwienią


gruszki żółcą (albo i żółcieją, podstawa, że nie żółkną)


a natka pietruszki zieleni i do tego pachnie, w przeciwieństwie do tych paru zdechłych listków w markecie

A że jeszcze można spojrzeć w górę i skonstatować, że szykuje nam się ładny zachód słońca, cóż, chyba naprawdę leczę kompleksy wieloletniego (i urodzonego) mieszczucha. 


Zdjęcia z Salzburga jakoś przy okazji. Na razie planuję spędzić wieczór przy niebieskim sweterku (a dokładnie, jego rękawie) i "Rublowce", o której napiszę więcej przy okazji wspólnego czytania i dziergania. Do następnego!

techniczne:
druty karbonowe 2,5
wełna Opal Prinzessin Tausenschön i czarna Schoppel Admiral
rozmiar 35, 14 oczek na drut

wtorek, 16 sierpnia 2016

Bawarska lekkość bytu + ślady polskie w Murnau + Fiorellina shrug (bolerko), 9/2016

Zdjęcie, któremu nadałam spontanicznie tytuł "Bawarska lekkość bytu" - boso (aczkolwiek w portkach skórzanych i letniej wersji wełnianych skarpet, czyli "nałydkach" z odpowiednim wzorem), z litrowym kuflem, na festynie nad jeziorem... właściwie nic więcej nie trzeba mówić, popatrzcie:


Dbają o strawę dla ciała...



...i odpowiednią oprawę:


To właśnie Bawaria... i nawet jak na posesji posadzono coś, co mi wygląda na klon japoński, to flaga przypomina, gdzie jesteśmy.




Młodzi Bawarczycy, dumni ze swoich strojów, dialektu, gór:


I ich widok codzienny:


Pokręciliśmy się jeszcze chwilę nad Staffelsee, którego woda jest czarna, a dno żółte:


Podtopienia, tegoroczne lato jest bardzo deszczowe:


Znad Staffelsee udaliśmy się do miasteczka Murnau, które lokalnie kojarzy się z kliniką ortopedyczną i koszarami Bundeswehry, a nam Polakom historycznie. Na dzień dobry wpadł mi w oko sklep z wełnami (tak, ta miejscowość licząca 12 tys. mieszkańców i oficjalnie nosząca tytuł nie miasta, a jedynie "rynku" ma porządny sklep z wełnami!) :


A potem udaliśmy się na cmentarz parafialny. Normalnie miejscówka z widokiem...


Na cmentarzu oczywiście odszukaliśmy kwaterę polską. W Murnau w czasie wojny mieścił się ośrodek internowania oficerów polskich (tzw. offlag), w którym przetrzymywano, dłużej lub krócej, ponad 5000 polskich oficerów. Nie wszyscy wiedzą, że więźniem Murnau był równierz rotmistrz Pilecki.

Kilkudziesięciu więźniów offlagu nie przeżyło. Nie był to obóz koncentracyjny, tylko miejsce internowania, jednak warunki były ciężkie, dostęp do opieki medycznej bardzo ograniczony, a przywieziono tu m.in. ciężko rannych ze stopniami oficerskimi z Powstania Warszawskiego. Kiedyś przeglądałam sobie biogramy powstańcze na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego i natknęłam się na dane młodego w sumie chłopaka, dowódcy barykady dosłownie obok dzisiejszego warszawskiego mieszkania mojej mamy. Ów młody mężczyzna jest jednym z pochowanych na cmentarzu w Murnau. Jako że mamy sierpień, postanowiliśmy przyjechać do Murnau zapalić świeczki Polakom z offlagu.

Polskie nagrobki znajdują się w osobnej alejce, przy wejściu tablica po polsku i niemiecku:




Każdy ze spoczywających tutaj ma swój nagrobek z krzyżem i tablicą. Przy jednym zobaczyliśmy też tabliczkę okolicznościową:

Zapaliliśmy białe i czerwone znicze:

Potem poszliśmy do kościoła:

A wracając ze Mszy uśmialiśmy się ze swojskiego akcentu - kury proboszcza...



Poszliśmy na lody i dzięki kulce pysznych truskawkowych udało mi się na chwilę spacyfikować dziecię na tyle, żeby cyknąć fotkę jej nowego bolerka:









Tu lepiej widoczny element kwiatowy:


Wzór Fiorellina shrug autorstwa Madeleine Windsor niebawem będzie dostępny na Ravelry, a ja miałam przyjemność go testować. Zrobione lekkiej wełny na drutach 3,0 (u mnie skarpetkowa Opal, zużyłam niepełny motek) , raglanowa konstrukcja rękawa, małe, eleganckie kwiatki - i wychodzi świetny element uzupełniający garderobę młodej damy. Oczywiście bolerko można założyć także do stroju zupełnie codziennego, jak jeansy i bluzka, będzie praktycznym i niebanalnym dodatkiem. Dzierga się je całkiem szybko, a wzór jest bardzo dobrze rozpisany. Mój jedyny problem polegał na tym, że w trakcie kot mi przegryzł żyłkę i musiałam czekać na dostawę nowych drutów ;) Myślę, że można też opuścić kwiatki i wydziergać takie wdzianko z wełny różnokolorowej czy cieniowanej. Pewnie zresztą tak zrobię, bo chętnie do tego wzoru jeszcze wrócę.

No i po świetnie spędzonym dniu - dużo śmiechu, trochę zadumy, ciekawe spotkania - żegnamy piękne Murnau!