poniedziałek, 29 grudnia 2014

dojadając pierniki i makowce...


Nie życzyłam na blogu wesołych Świąt. Nie wpadłam na to ;)

Nie pokazałam wydzierganych prezentów. Nie starczyło czasu, aby się popisać pod choinką (aczkolwiek prezenty zakupione muszę zaliczyć do trafionych).

Nie pokazałam również naszego wieńca, a właściwie "wieńca" vol 2. Syn testował dzień przed świątecznym wyjazdem do mojej mamy wytrzymałość wieńca "normalnego". Testy owe były tyleż namiętne, co i przez ów wieniec sromotnie przegrane. Córka starsza na skraju rozpaczy. Ale w wirze pakowania prezentów zabrać się za nowy wieniec? Niemożliwe. Nie, nie, dla nas nie ma rzeczy niemożliwych. Miska sałatkowa (taka większa szklana) z Ikei, cztery brokatowe świeczki na dno, wokół obsypałyśmy kontrastowym potpourri, wszystko oplotłyśmy tasiemką w gwiazdki i po 2 minutach pracy byłyśmy tak zachwycone z uzyskanego efektu, że za rok planujemy tylko taki "wieniec". Przy okazji, to zdecydowanie bardziej praktyczne rozwiązanie przy małych zbójach w domu. Zaoszczędzony czas wykorzystamy np. na damski wypad do kina.

Za to w poświątecznym spowolnieniu i rozpasaniu zapisałam się do kilku grup na Ravelry i zgłosiłam moją czapkę do projektu 12 czapek w rok. Czyli brakuje jej jeszcze jedynie 11 sióstr do kompletu ;) No i postanowiłam, że będę rozwijać bloga, tak żeby za rok nie było tu już pusto.

Aby tradycji zdjęciowej stało się zadość, prezentuję mostek. Nie muszę chyba dodawać, iż ów mostek prowadzi do sklepu (a właściwie sklepów dwóch) z wełnami i akcesoriami... ale naprawdę tak jest. Zdjęcie wykonał iphone, więc z pretensjami o jakość nie do mnie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz