Dbają o strawę dla ciała...
...i odpowiednią oprawę:
To właśnie Bawaria... i nawet jak na posesji posadzono coś, co mi wygląda na klon japoński, to flaga przypomina, gdzie jesteśmy.
I ich widok codzienny:
Pokręciliśmy się jeszcze chwilę nad Staffelsee, którego woda jest czarna, a dno żółte:
Podtopienia, tegoroczne lato jest bardzo deszczowe:
Znad Staffelsee udaliśmy się do miasteczka Murnau, które lokalnie kojarzy się z kliniką ortopedyczną i koszarami Bundeswehry, a nam Polakom historycznie. Na dzień dobry wpadł mi w oko sklep z wełnami (tak, ta miejscowość licząca 12 tys. mieszkańców i oficjalnie nosząca tytuł nie miasta, a jedynie "rynku" ma porządny sklep z wełnami!) :
A potem udaliśmy się na cmentarz parafialny. Normalnie miejscówka z widokiem...
Na cmentarzu oczywiście odszukaliśmy kwaterę polską. W Murnau w czasie wojny mieścił się ośrodek internowania oficerów polskich (tzw. offlag), w którym przetrzymywano, dłużej lub krócej, ponad 5000 polskich oficerów. Nie wszyscy wiedzą, że więźniem Murnau był równierz rotmistrz Pilecki.
Kilkudziesięciu więźniów offlagu nie przeżyło. Nie był to obóz koncentracyjny, tylko miejsce internowania, jednak warunki były ciężkie, dostęp do opieki medycznej bardzo ograniczony, a przywieziono tu m.in. ciężko rannych ze stopniami oficerskimi z Powstania Warszawskiego. Kiedyś przeglądałam sobie biogramy powstańcze na stronie Muzeum Powstania Warszawskiego i natknęłam się na dane młodego w sumie chłopaka, dowódcy barykady dosłownie obok dzisiejszego warszawskiego mieszkania mojej mamy. Ów młody mężczyzna jest jednym z pochowanych na cmentarzu w Murnau. Jako że mamy sierpień, postanowiliśmy przyjechać do Murnau zapalić świeczki Polakom z offlagu.
Polskie nagrobki znajdują się w osobnej alejce, przy wejściu tablica po polsku i niemiecku:
Każdy ze spoczywających tutaj ma swój nagrobek z krzyżem i tablicą. Przy jednym zobaczyliśmy też tabliczkę okolicznościową:
Zapaliliśmy białe i czerwone znicze:
A wracając ze Mszy uśmialiśmy się ze swojskiego akcentu - kury proboszcza...
Poszliśmy na lody i dzięki kulce pysznych truskawkowych udało mi się na chwilę spacyfikować dziecię na tyle, żeby cyknąć fotkę jej nowego bolerka:
No i po świetnie spędzonym dniu - dużo śmiechu, trochę zadumy, ciekawe spotkania - żegnamy piękne Murnau!
Dziękuję za cudowną wycieczkę. Bardzo mi było miło przenieść się znad Bałtyku do Murnau. Bolerko śliczne. Mojej córci na pewno by się podobało.
OdpowiedzUsuń