Dzisiaj wykorzystaliśmy cudne słońce, rozgrzaliśmy się rześkim marszem przez Schwabing i trafiliśmy do najbardziej znanego monachijskiego parku, czyli Englischer Garten.
Widok z punktu obserwacyjnego - morze ludzików, a na horyzoncie charakterystyczne wieże monachijskiej starówki.
Na spacer zabrał się z nami element dziewiarski, a właściwie dwa. Znana już czapka z alpaki i udziergany niedawno w jeden dzień gigantyczny cowl. Użyłam do niego wełny Lana Grossa Rio i drutów 15, które w obsłudze są nieco mniej wygodne od kilofu ;), ale za to efekt był ekspresowy.
W roli mistrza drugiego planu - pierwsi piknikowicze. Zabrali do parku kocyk i nie zawahali się go użyć... Mam nadzieję, że mieli
przy sobie jakąś piersiówkę z procentami :D
A tu zachwyciły mnie przedziwne krzaki, podobne do śnieguliczki, ale owoce mają w kolorze sorbetu wiśniowego. Powyżej - Monopteros, klasycystyczna budowla na kształt greckiej świątyni. To był właśnie nasz punkt widokowy. Fioletowa śnieguliczka doskonale przykryła tłum między kolumnami i zdjęcie wyszło całkiem romantycznie. Ach, ta siła iluzji!